niedziela, 15 czerwca 2014

(An)other one.

Witam serdecznie w ten wyjątkowo zimny, niedzielny poranek! Chwilowo pozostajemy w temacie mody, ale nie byłbym sobą gdybym nie rozwinął tego zagadnienia pod troszkę innym aspektem. Na pewne rzeczy w naszym życiu nie mamy wręcz żadnego wpływu, pozostaje nam je akceptować. Miejsca urodzin nie wybrałem, ale nie żałuję, bo moje miasto jest piękne. Może nie jest to miejsce moich marzeń jednak nie ogólne warunki zamieszkania nie narzekam. Problem tkwi w większości ludzi, którzy w zasadzie są usprawiedliwieni bo żyją w mieścinie małej, zacofanej i trzymającej się ścisłych, przestarzałych zasad. Ludzie nie są przyzwyczajeni do nowości, do zmian, do zaskoczeń. Stąd ciężko w moim przypadku w 100% wyrażać siebie przez ubrania jakie mi się podobają. Dawniej było ciężko, bo czułem wielką presję na sobie kiedy założyłem CHOCIAŻBY obcisłe spodnie. Ale ja to ja, dużo się w moim życiu zmieniło i większość osób z otoczenia właśnie kojarzy mnie z tego, że lubię coś 'innego' niż oczekuje społeczeństwo wokół. Sam wykształtowałem sobie twardy charakter i mocną osobowość, przez co w tej chwili nie czuję przeszkód w tym co chcę założyć, czy jak chce wyglądać i o dziwo, najbliższe moje otoczenie to docenia! Fakt, większość tzw. dresów i bardziej ... statecznych i zamkniętych w swoich wąskich poglądach ludzi zabiłoby mnie za outfiit, gdyby tylko trafiłaby się im taka okazja haha! Ale należy też pamiętać, żeby będąc sobą, nie afiszować się zbyt i dbać przede wszystkim o swoje dobro, czytaj ubieraj się odpowiednio do miejsc, w które się stawiasz, bo nie jest ciężko rozpoznać panujące tam zasady i poglądy ;) Ale do rzeczy, przedstawiam Wam parę ciuszków, które po prostu zawróciły mi w głowie i oszalałem na ich punkcie. To jest WRESZCIE to, co siedzi we mnie, mój gust, mój styl. Może to fakt, że nigdzie wcześniej takich nie znalazłem, a może sprawa, że wreszcie czuje się na tyle pewny siebie i mocny, że nie czuje żadnych przeszkód w zakupie tego typu rzeczy. Uwielbiam prostotę i nowoczesność. Ostatnio w ubraniach szukam zupełnego odłączenia się od typowych schematów, szukam czegoś, co wyróżnia się spośród tysięcy propozycji w sklepach. Tym razem ( i chyba nie na krótko) zawładnęła mną ZARA. Tylko tam potrafię znaleźć to, co siedzi mi w głowie. Nie da się ukryć, że jestem wybredny i wymagam tego, co sam sobie zaplanuję i wykreuję w myślach. Tutaj znalazłem strzał w dziesiątkę, 100% moich oczekiwań. Prosta kurtko - kamizelka z suwakami, krótkie spodenki łączone z leginsami (rajstopami jak to się śmieję), prosty T-shirt, wszystko w czarno-białych barwach, a do tego neonowe, mega wyróżniające się Nike Air-Max. Czego chcieć tu więcej? A no dodatek niebanalny! Krótkie spodenki z klapą a'la Madox'y stworzone przez moich przyjaciół jako prezent 18-stkowy, firmę The Pride:
(https://www.facebook.com/thepridee?fref=ts)
 Kurtka/Spodnie/Bluzka - ZARA, Krótkie spodenki - The Pride, Buty - Nike Air-Max, Zegarek - Nike

wtorek, 3 czerwca 2014

FashionPhilosophy Fashion Week Poland: May 2014

W tej chwili czas w moim życiu jest wprost na wagę złota, ale przyszedł moment na relację i moje subiektywne opinie na temat ostatnich czterech dni spędzonych na (w moim odczuciu) najważniejszej imprezie na jakiej chciałem się stawić, którą z pewnością mogę określić jako mały przełom, ogromną przyjemność, czy też najlepsze chwile mojego dotychczasowego życia. Notka ta będzie stosunkowo ważna dla mnie i obszerna pod względem zdjęć. Zdaje mi się, że trafię tym do większości osób, bo nie jestem typowym blogerem modowym/fashionistą/znawcą mody, czy nie wiem kim tam jeszcze. Jestem zwykłym człowiekiem, którego interesuje ten świat, ma umiarkowanie dobre pojęcie o tym, jednak nie jest profesjonalistą i to co mówi jest w miarę zrozumiałe i trafia do ludzi niezwiązanych z tym światem.

Ladies and Gentlemen,
FashionPhilosophy Fashion Week Poland 2014

Moje uczestnictwo w tym zdarzeniu to zupełny przypadek, w tym momencie chciałbym podziękować Ani Kołodziejskiej, w której pokazie miałem przyjemność modelować, za cudowną współpracę oraz umożliwienie mi wzięcia udziału w każdej części tej ogromnej imprezy. Ania jest młodą projektantką, która stworzyła nietuzinkowy projekt ubrań 3D dla mężczyzn oraz... ich psów! ;) Informacje na ten temat znajdziecie poniżej:
Pomysł na choreografię był niecodzienny, gdyż piękny catwalk profesjonalnej i bogatej sali ASP Łódź pozostawał pusty. W celu umożliwienia publiczności doznania efektu 3D naszych ubrań stworzyliśmy pewne zamieszanie i zamęt na sali poruszając się miedzy widzami zaopatrzonymi w okulary trójwymiarowe w niezorganizowany sposób. Specyficzna kolekcja wymagała specyficznego show! ;) Jak widać wzbudziło to wielkie zainteresowanie i zostało odebrane w sposób właściwy i pozytywny, co możecie przeczytać w drugim numerze gazetki Fashion Week'u : Fashion Daily 02, której zdjęcie widzicie poniżej. Niżej również zdjęcie z pokazu, zdjęcie publikacji w dodatku piotrkowskim Dziennika Łódzkiego oraz link do mediów. Cały pokaz odbył się w czwartek 8 maja o godzinie 13.30. Wstawanie w przeddzień tego eventu o nieziemsko wczesnej godzinie i tułaczka do Łodzi na próby były warte uzyskanego efektu!


Czwartek był męczący ale produktywny. Przed budynkiem szkoły spotkaliśmy blogerkę Macademian Girl, która również gościła na prezentacji Ani. Foteczkę macie poniżej! Po naszym pokazie na ASP wpadliśmy na pokaz marki ROMANA - pokaz wyjątkowo mroczny, wzbudzał mieszane uczucia przez ogólną ciemność oraz modelki ustawione na podestach, które stały nieruchomo prezentując 'straszną', czyli w tym przypadku budzącą strach, kolekcję. Był to ostatni pokaz w budynku szkoły, więc przenieśliśmy się do hali EXPO, głównego ośrodka Fashion Week, gdzie znajdowały się Showroom'y, część pokazów Designer Avenue oraz strefa projektantów z Press Room'em, gdzie miały miejsca ich prezentacje po pokazach oraz gdzie media miały czas na swoją działalność. Tam też znajdowały się wystawy zdjęć, jednak ten aspekt pomijam bo jego waga jest znikoma. Od Ani otrzymałem identyfikator DESIGNER, który upoważniał mnie do wejścia w każdą możliwą strefę zdarzenia. To cudowne uczucie obcować i być wprost zrównanym z najważniejszymi osobistościami tego wydarzenia. Czułem się nieswojo żyjąc ze świadomością, że tak naprawdę nie jestem jednym z nich, jednak z drugiej strony nie wypadało nawet tego okazać. Trzeba było się wczuć w ten klimat, taj jak zrobili to wysoko postawieni ludzie wokół mnie. Wejście w ten świat tak głęboko, to wprost raj dla człowieka, który ma z tym do czynienia pierwszy raz w swoim życiu. Zaliczyłem naprawdę mocny start! W tym dniu odwiedziłem zaledwie jeden pokaz, który nie zrobił na mnie wrażenia, a mianowicie KUBATEK. Uwielbiam prostotę, ale prostota tej marki była dla mnie przeciętna, a czasem aż 'dziwna', bo z jednej strony widzę dodatek w postaci torby z jednolitego materiału, a z drugiej strony torba ta jest tak ogromna, że zakrywa większość modelki - może się na tym nie znam, ale nie wydaje mi się, żeby było to poręczne czy wygodne...  Połączenia kolorów i masa futra to zdecydowanie rzecz nietrafiająca w mój gust. Sama choreografia pokazu nie budziła żadnych emocji, troszkę powiało nudą w tym przypadku. Od pokazów oczekuję takiego uderzenia, wychodzące modelki mają emanować energią i pewnością siebie, muzyka ma dodawać do tego jeszcze więcej mocy. Nie można pozwolić sobie na ogromną delikatność w każdym aspekcie, która po paru minutach po prostu nudzi.
Resztę dnia spędziliśmy na załatwianiu spraw organizacyjnych, co było jakąś paranoją. Tak wielka i ważna impreza okazała się dnem pod względem organizacji i samowolą uczestników pozbawionych pomocy ze strony organizatorów zdarzenia. A tu zgubione identyfikatory, a tutaj zaginięcie kamerzysty, nagle też nie ma zezwolenia na podjazd do bram, zero wolnych wieszaków to przeniesienia kolekcji - MASAKRA! Człowiek musiał liczyć tylko na siebie i pomoc współpracowników - jeżeli ktoś takowych miał...
Po zakończeniu wystawy Ani w strefie projektantów, zebraliśmy wszystkie rzeczy i wróciliśmy do Piotrkowa. Minął drugi ciężki dzień - mało snu, dużo bieganiny, ale byłem spełniony! Ciągnie mnie do organizacji tego typu rzeczy, obcowania z ludźmi itp. Chciałbym kiedyś się zająć się czymś takim, ale zawsze chce dużo od życia, więc dorzucam to do worka pragnień haha ;)

MACADEMIAN GIRL
ROMANA

W piątek zdążyłem wstać, spakować się i wyruszyć w podróż do Łodzi, żeby spędzić kolejne dni na Fashion Week'u. Najcięższym dla mnie momentem w ciągu całej tej imprezy nie był pokaz, w którym brałem udział, nie były to podróże do Łodzi, nie było to samo przemieszczanie się po zakątkach tego miasta, którego jedyną znaną mi częścią jest centrum. Problemem okazał się wybór odpowiedniego stroju na każdy dzień tego zdarzenia. Nigdy nie czułem takiej presji od otaczających mnie tam ludzi, czułem się zmuszony wyglądać... lepiej niż zawsze. Stresował mnie fakt, że jedyny cel, dla którego ktoś tam na mnie patrzył to dokładne zbadanie mojego ubioru - każdej jego części z osobna i całości zarazem. Zawsze czuję niedosyt, jednak najważniejsze to czuć się tam dobrze i do tego też dążyłem. Postawiłem na moje ulubione ciuchy, czyli jak zawsze - czerń, biel, prostota, skóra. Ciuchy wydające się dla społeczeństwa małego miasta jako kosmiczne, dziwne i nietypowe (w pozytywnym i często negatywnym sensie) tam były już tylko odpowiednie. Jednak czułem się dobrze, miałem wrażenie, że sprostałem zadaniu i nie mogłem czuć się gorszy od innych, chociaż tak naprawdę tak się czułem w większości przypadków. Może niesłusznie? Dopiero właśnie piątek uzmysłowił mi, że prostota to jednak coś wartościowego. W tym dniu spływ ludności na tę imprezę sięgał granic. Byłem w szoku jak wiele różnorodnych ludzi tam spotkałem. Podzieliłbym ich na trzy grupy:
1. Ludzie z klasą, ubrani w sposób tak idealny, że z jednej strony czerpałem ogromną przyjemność z samego patrzenia na ich stroje, a z drugiej zapadałem się pod ziemię czując się jak szary, przeciętny człowiek, a tak w moim mieście nie czuję się nigdy.
2. Ludzie ubrani zwyczajnie i przeciętnie, jednak schludnie i odpowiednio. Ta grupa nie robiła na mnie wrażenia.
3. Przebierańcy i błazny imprezy. Bardzo pozdrawiam pana z różowym misiem, perukami, foliowymi płaszczami, kapeluszami ze śmierci i innych podobnych. Tak, tak! Właśnie otwarcie wyrażam swoje zażenowanie i obrzydzenie tego typu błazenadą, bo klauni w cyrku to przy nim są zwyczajnie ubrani ludzie.
Wiecie co jest najgorsze? Że media właśnie tego chcą! Kamery, paparazzi, wywiady - wszyscy 'lecą' na dziwaków, przez co tworzą sztuczny i ZAPEWNIAM, że nieprawdziwy obraz tego zdarzenia. Przez takich ludzi, społeczeństwo odbiera Fashion Week za paradę klaunów i psycholi. Sztuką jest się ubrać, a nie przebrać ;) I właśnie widząc to wszystko co mnie otacza nabrałem takiej pewności siebie, czułem się dobrze z tym, że wyglądam jak wyglądam i byłem z tego dumny, że nie jestem jednym z tych rozchwytywanych pajaców, dla których liczy się rozgłos. Coś typu: 'Nie jest ważne co mówią, ważne, że w ogóle mówią'. Jestem zażenowany i podirytowany ludźmi z takim podejściem. To brak szacunku do samego siebie.
W piątek udało mi się zdobyć dwa zdjęcia, w moim mniemaniu na wagę złota. Tak, oto niżej widzicie MAFFASHION oraz Jessicę Mercedes! To dwie perełki, na które czekałem z niecierpliwością podczas całego mojego pobytu. Jestem ich fanem, uwielbiam dziewczyny za to co robią, za ich cudowną urodę i wybitnie genialny styl. Dla niewtajemniczonych, są to najpopularniejsze blogerki modowe naszego kraju.
Również przez spotkanie z MAFFASHION powstał (niefortunnie dla mnie), nieszczęsny artykuł na pudelku, który nie miał ujrzeć światła dziennego, miał pozostać w czeluściach internetu jako materiał nieznajomy moim znajomym oraz wszystkim osobom obserwującym moją wszelaką działalność. No jednak tak się nie stało i już w tym samym dniu wszyscy dostrzegli mnie robiącego sobie zdjęcie z piękną Maff. To nic złego, jestem dumny z tego zdjęcia, jestem szczęśliwy, że mogłem ją spotkać i mam z tego pamiątkę. Uwielbiam ją, ale... czemu akurat pudelek? haha Przebolałbym inne portale, ale nie ten, aczkolwiek nie ma to złego wpływu na moje życie, a wręcz przeciwnie, to ja i moja koleżanka Maja reprezentujemy tam grono wielbicieli Maff! ;)

MAFFASHION
Jessica Mercedes

Pokazy, które odwiedziłem w tym dniu to: Katarzyna Łęcka, PJOTR, Natalia Jaroszewska, Natasha Pavluchenko oraz Łukasz Jemioł Basic.
Będąc w 100% szczerym i treściwym streszczę te pokazy. Katarzyna Łęcka - w tej chwili praktycznie nie pamiętałbym co to był za pokaz, oraz jakie ubrania były na nim prezentowane, gdyby nie pamiątkowe zdjęcia. Nie jest to mój styl, bardzo podobała mi się tam jedna sukienka w kolorze niebiesko-biało-czarnym. To jedyna stylizacja, która zrobiła na mnie tam duże wrażenie, reszta zaś schowała się w cieniu, jak to się mawia. PJOTR jest mistrzem w zaskakiwaniu i tu mogliśmy zauważyć kobiety i mężczyzn wyglądających wprost identycznie. Charakteryzacja była niecodzienna. Osobiście zaciekawił mnie ten pokaz, a ubrania przypadły do gustu - w końcu jednolite kolory z przewagą czerni i bieli, a do tego wiele skóry. Zdecydowanie mój styl! Natalia Jaroszewska wygrała pod względem muzyki. Zespół występujący live na tym pokazie spisał się na medal! Byłem pod ogromnym wrażeniem tego występu i według mnie to 90% sukcesu pokazu. Nie mogę narzekać, ubrania nie są w moim guście, jednak mają w sobie coś ciekawego, czasem zaskakującego. Podobał mi się biały koronkowy komplet z obszyciami. Ciekawa sprawa. Natasha Pavluchenko zaskoczyła mnie motywem... Harry'ego Potter'a! Ścieżka dźwiękowa z filmu, spokojny ale lekko magiczna atmosfera pokazu i charakteryzacja idealnie wpasowały się w klimat Harry'ego. Kolekcja bardzo prosta, znów nie w moim stylu, jednak doceniam pomysł i świetnie wspominam ten pokaz! Dzień zakończył Łukasz Jemioł Basic. Kolekcja i zamysł jak najbardziej na plus. Ciężko cokolwiek więcej mi w tym przypadku komentować, bo pokaz był prosty i standardowy, jednak zrobił na mnie wrażenie. Może to przez renomę marki?

Katarzyna Łęcka
PJOTR
Natalia Jaroszewska
Natasha Pavluchenko
Łukasz Jemioł Basic
Po ostatnim pokazie udaliśmy się wraz z Mają i Martinem (którego znacie z poprzednich notek ;)) do klubu Czekolada, żeby troszkę się pobawić. Było warto, bo atmosfera była genialna! Zobaczyć piękną MAFFASHION w seksownym tańcu i (jak zawsze) cudownym outficie - marzenie każdego nastolatka! Po imprezie czekała nas długa tułaczka po Łodzi, ale w końcu około godziny 5 dotarliśmy z Martinem do jego domu, gdzie spędziłem nockę.

Rano pobudka, szybka poranna toaleta, próby ogarnięcia rzeczywistości i wyruszamy znów do hali EXPO, tym razem na finałowy, sobotni, ostatni dzień FashionPhilosophy Fashion Week Poland 2014.
Ten dzień należał do dni wolnych od 'reportażów', czyli aparaty zostały w domu, a cały finał spędziliśmy oglądając ostatnie pokazy i korzystając z danych nam przywilejów. Jedyne co tutaj napiszę, to fakt, że kolekcja, jak i sam pokaz marki NENUKKO wprawił mnie w osłupienie, było to spełnienie moich wyobrażeń o tym, jak powinien wyglądać profesjonalny i ciekawy pokaz. Również MMC Studio zorganizowało porządne show, jednak żaden pokaz tej edycji Fashion Week'u nie przebił wspomnianego NENUKKO. Zainteresowanych odsyłam na YouTube w poszukiwaniu nagrania z pokazu ;) 
W ten oto sposób skończyły się cztery najciekawsze dni mojego życia, pełne emocji i mega pozytywnej energii. Mam nadzieję, że niedługo znów uda mi się powtórzyć taką przygodę, może z jeszcze lepszymi efektami? :) 

piątek, 28 marca 2014

Śmierć, śmierci nierówna, czyli kontrowersyjne tematy współczesności.


Dawno mnie tu nie było, ale przez ten czas narodził mi się w głowie ciekawy temat. Temat oklepany, ale pójdziemy innym tropem niż wszyscy. Dzisiaj nie będzie luźno, bo sprawa jest nie tylko poważna ze względu na tematykę, ale też na fatalne podejście i okropne rozwiązania. Notkę dzielimy na trzy główne punkty:

1. Eutanazja 
2. Aborcja 
3. In vitro

EUTANAZJA jest to w skrócie ujmując, przyspieszenie śmierci, ewentualnie jej niezapobieganie w przypadku cierpiącego, chorego człowieka, dla którego nie ma już ratunku.
Teoretycznie można by zapytać, czy jest to zabójstwo, samobójstwo, pomoc czy ulga? Praktycznie odpowiedziałbym, że wszystko po trochu. Jeżeli przyspieszamy cudzą śmierć, stajemy się zabójcami. Jeżeli sam żądam śmierci, jestem samobójcą. Jeżeli skrócę cierpienie nieuleczalnie chorego człowieka, to okazuję mu zapewne potrzebną w tym przypadku pomoc. Jeżeli nie ma dla mnie ratunku i wiem, że na pewno umrę to czemu mam cierpieć bezcelowe katusze, zamiast ulżyć sobie w tym okrucieństwie?
Spotykamy więc szereg paradoksów, bo niemożliwym staje się połączenie czynu niewybaczalnie nagannego, jakim jest powszechnie zabójstwo z pomocą innemu człowiekowi. Jednak, nie wolno nam zrównywać eutanazji z pospolitym morderstwem, którego wykonawca nigdy nie ma na celu przynieść ulgę, czy pomóc w wiecznym cierpieniu innego człowieka. Dlaczego więc, nie możemy zezwolić na eutanazję osób, które w ten sposób mogą ulżyć swoim cierpieniom, które zakończyła by dopiero późniejsza śmierć w męczarniach?
Zgadzam się, że eutanazja powinna być decyzją w 100% podejmowaną przez osobę, na której ma się ten czyn wykonać, czy też nie. Teoretycznie nie mamy prawa decydować o odbieraniu życia komuś, do kogo to życie należy. Jednak w wielu przypadkach stan zdrowia pacjenta uniemożliwia mu kontakt ze światem, wtedy postawmy się w sytuacji osoby chorej. Skoro mamy pewność, że umrzemy, przechodzimy przez ogromne męki, na ulgę w których nie ma już innego sposobu niż śmierć, a takowa przychodzi powoli i w wielkich cierpieniach, każdy z nas wolałby pominąć wątek bezcelowych męczarni, których mamy możliwość uniknąć właśnie przez eutanazję. Nie rozumiem, dlaczego zabraniamy czegoś, co jest nieuchronne, tylko przychodzi powoli, w znacznie gorszych warunkach pełnych długotrwałego cierpienia. Dlaczego człowiek skazywany jest na tak wielkie męczarnie, skoro można tego uniknąć? Moim zdaniem przy pewności zbliżającej się śmierci powinniśmy mieć możliwość skrócenia czasu cierpienia własnego, oraz psychicznego cierpienia naszych bliskich. Zgoda osoby chorej powinna być ostateczną i jedyną decyzją w sprawie eutanazji, chyba, że stan pacjenta na to nie pozwala, wtedy rodzina powinna podjąć takową decyzję. Jednak każdy ma inną opinię na ten temat (względy religijne, obyczajowe, moralne itp.) i każdemu z osobna pozostawiam podjęcie stanowiska wobec tego zjawiska.
Ale tutaj pojawia się w mojej głowie czerwone światełko, które znajduje piękny paradoks, który będę nazywał 'Eutanazją w białych rękawiczkach'. EUTANAZJA W POLSCE JEST ZAKAZANA. Tak mówią jakieś zapiski w prawie, które teoretycznie obowiązują. Daję prosty przykład, który udowadnia, że jest to bzdura. 80-letnia, schorowana ze względu na swój wiek kobieta. Mieszka sama, bo statystycznie kobiety żyją dłużej niż mężczyźni. Dostaje 1000zł emerytury, z czego 500zł idzie na mieszkanie, TYLKO 200 na opłaty, bo biedna siedzi o jednej lampce, oszczędzając maksymalnie na ogrzewaniu, oraz nie posiada telefonu, 300zł zostaje jej na jedzenie oraz leki na CAŁY MIESIĄC. Jak pomaga nasze państwo? WCALE. Daje jej 1000zł, gdzie kwota ta jest zbyt mała, żeby żyć statecznie i nie cierpieć z głodu i chorób, co po wielu latach męczarni skończy się śmiercią. Co ją wykończyło? Choroba? Wypadek? Starość? NIE. Pośrednią śmierć zadało jej państwo, które nie potrafi funkcjonować chociażby statecznie dla ludzi. Państwo dokonało na tej staruszce eutanazji, tylko w białych rękawiczkach. Nikt przecież nie uśmiercił jej bezpośrednio, wszyscy umywają ręce i zganiają na choroby i wiek. Ale w przypadku zwykłej eutanazji, winę ponosi lekarz, który skraca nieuniknione cierpienie. Więc może w takim razie państwo też powinno odpowiadać, za każdą śmierć tego typu co przykładowa staruszka...? Niedoczekanie, będzie tylko gorzej, smutna prawda ;)


ABORCJA jest celowym wywołaniem poronienia, czyli usunięciem ciąży. Już od samego początku ciąży, płód jest normalnym, żywym człowiekiem, więc usunięcie go jest równoznaczne z pozbawieniem życia niewinnego istnienia, czyli zabójstwem. Tylko to zabójstwo, nie wynika z pomocy, czy niesienia ulgi, ale często z wygody (chociaż nie zawsze) matki czy obojga rodziców. Nie da się zaprzeczyć - aborcja jest zabójstwem, które nie niesie ŻADNYCH korzyści dla osoby uśmiercanej. Jedyne dopuszczalne moim zdaniem przypadki, kiedy aborcja jest uzasadniona i możliwa do akceptacji to:

1. Matka zaszła w ciążę przez gwałt i nie jest w stanie psychicznie unieść ciężaru ciąży, wynikającej z tego potwornego czynu.
2. Ciąża poważnie zagraża życiu matki i poród może zakończyć się jej śmiercią. 


W każdym innym przypadku kobieta powinna poczuwać się do urodzenia dziecka, a jeżeli go nie chce, powinna oddać je do sierocińca, bo zamiast zadając mu śmierć, daje mu szansę na znalezienie kochającej rodziny. Zupełnie nieakceptowalnym dla mnie przypadkiem aborcji jest dokonywanie jej przez ciąże z 'wpadki' dla własnej wygody. Wybaczcie, ale za własne czyny ponosi się odpowiedzialność i jeżeli nie jest się na tyle odpowiedzialnym i dorosłym, żeby się zabezpieczyć podczas stosunku, to teraz rodzice powinni czuć się zobowiązani to uniesienia tego ciężaru jakim jest wychowanie dziecka, a jeżeli nie podołają, powinni oddać je w dobre ręce. Chyba danie możliwości posiadania kochającej rodziny jest lepszym sposobem niż zadanie śmierci niewinnemu dziecku. Każdy ma prawo do życia.
Często jednak spotykamy się z 'Aborcją z przymusu', bo tak sobie to nazwę. Oczywiście, jak każda inna aborcja jest to nieodpowiednia decyzja kobiety, czy rodziców i nadal upieram się przy domach dziecka, jako lepszym sposobie niż zadawanie śmierci. Dlaczego z przymusu? - zapytacie. Podobno nasz kraj przyjmuje politykę prorodzinną. Oznacza to, że aprobuje i zachęca na wiele sposobów do posiadania licznej rodziny. BZDURA. Kolejne, bezpodstawne stwierdzenie, które przyjęło się w społeczeństwie. Niech mi w takim razie ktoś wskaże przykłady zachęcające w trafny sposób do posiadana wielu dzieci, inne niż puste słowa. Zasiłki, becikowe itp.? Pomijając fakt, wysoce niskich kwot, które nawet w małej części nie wystarczają na wyposażenie i wychowanie malucha, to dochodzą do tego wysoko postawione warunki przyznania jakichkolwiek pomocy rodzinie. Dlatego właśnie z powodu braku pieniędzy kobiety bezmyślnie podejmują się aborcji, bo nie mają żadnych możliwości finansowych na wychowanie dziecka. A jeżeli już taka uboga rodzina podejmie się wychowania dzieci, skazani są na życie w fatalnych warunkach bez przysłowiowego 'grosza pieniędzy'. Widzicie w tym jakikolwiek sens?


IN VITRO to metoda zapłodnienia poza organizmem kobiety, w warunkach laboratoryjnych, gdzie komórka jajowa łączy się z plemnikiem i taka to zygota (zapłodniona komórka) wprowadzana jest do ciała kobiety gdzie się rozwija jak normalna ciąża. Najczęstsze aspekty przeciwko tej formie to fakt o nienaturalnym zapłodnieniu, niezgodnym z naturą, oraz o niszczeniu wielu zapłodnionych już komórek, które są nowym życiem. Osobiście nie przemawia do mnie argument o niezgodności z naturą, ale zgadzam się z tym o niszczeniu nowych istnień. Jednak kiedy dla pary okazuje się, że jedynym sposobem na posiadanie własnego dziecka jest forma in vitro, to czy nie jest to dla nich wartość nadrzędna? Jedyne co mogę w tej sytuacji powiedzieć, to że jestem za użyciem tej metody, bo w przypadku mi bliskim okazała się jedynym sposobem na szczęśliwą rodzinę i może dlatego popieram ten typ działania będąc świadomym znaczących jego wad.


Kończąc chciałbym zaznaczyć, że to jest moje osobiste podejście do tych spraw, są to moje osobiste rozważania i poglądy. Oczywiste jest, że dopuszczam do swojej głowy fakt, ze ktoś posiada zupełnie inne zdanie na ten temat i ja to szanuję, ale też oczekuję uszanowania moich postaw ;) Nie chciałbym też, żeby ktoś zarzucił mi hipokryzję, bo eutanazję aprobuję, aborcji nie, a jedno i drugie jest zabójstwem. Wydaje mi się, że postawiłem już znaczący argument o eutanazji jako uldze i pomocy przy cierpieniu, które i tak kończy się śmiercią, oraz o aborcji jako o celowym uśmierceniu bez podstaw, które nie niesie nic pożytecznego ani kojącego.
Uff, to tyle ludziki, rozpisałem się porządnie, ale mam nadzieję, że będzie to miało chociaż malutki wpływ na wasze spojrzenie na te sprawy! ;)

czwartek, 6 marca 2014

Postęp i nowoczesne problemy, czyli to, co nas otacza na co dzień.


Żyjemy w czasach nowoczesności i luksusu, którego oczywiście nie dostrzegany, bo w życiu nie mieliśmy okazji doświadczyć na własnej skórze tego, czemu inni stawiali kiedyś czoła każdego dnia. Pomimo wszelkich trudności ludzie potrafili cieszyć się życiem i nie zamartwiać na zapas.
To, co dzisiaj spotyka młodych ludzi jest w pewnym sensie niepokojące, a wręcz przerażające. Powiem szczerze, nie mam pojęcia jak, ani skąd wzięły się usterki (bo tak pozwolę sobie to nazwać) nowego pokolenia i jestem pewny, że nikt nie zna odpowiedzi na to pytanie, a już powszechne obwinianie technologii o powodowanie problemów współczesnej młodzieży jest jakimś absurdem.
Jesteśmy wolnymi ludźmi ograniczanymi przez nasze słabości.
Straciliśmy zapał do spełniania marzeń, ale mamy do tego powody. Otacza nas jeden, wielki materializm tego świata. Szukając swojej drogi w życiu zazwyczaj przyjdzie moment rezygnacji, gdy okaże się, że rzeczywistość wymaga od nas porzucenia swoich marzeń na rzecz dogodnej wypłaty. Czyż nie jest to bolesne rezygnować z rzeczy w naszych oczach wprost wielkich? Mamy siłę, ogromną siłę do działania, ale okazuje się ona bezużyteczna, kiedy mamy wybrać pomiędzy poświęceniem się marzeniom, a stabilnym finansowo życiem. Okazuje się nagle, że chcąc robić w życiu to, co sprawia nam przyjemność, skazujemy się na zgubę, bo nie przyniesie  to niezbędnych do przetrwania pieniędzy. Oczywiście nie mówię, że tak jest zawsze, jednak charakteryzujemy się co raz bardziej wygórowanymi celami, które dzięki technice i własnej ambicji jesteśmy w stanie osiągnąć, aczkolwiek cele te nie są opłacalne w otaczającym nas świecie. Do tego dochodzą ludzie wplątani w wyścig szczurów, gdzie wyznaje się zasadę 'po trupach do celu'. Co cechuje takich ludzi? Nowoczesne zjawisko, nowoczesnego świata, czyli tzw. hejtowanie. Tłumacząc po mojemu, jest to próba psychicznego zniszczenia innego człowieka, który zazwyczaj wystaje ponad przeciętność - wychodzi poza utarte w społeczeństwie schematy. Więc kiedy zaryzykujemy i podejmiemy stanowcze i odważne kroki do spełniania marzeń, przychodzi nam uporać się z zazdrością i bezpodstawną krytyką innych. Tego już wielu z nas nie potrafi znieść, bo akceptacja środowiska ma ogromne znaczenie dla młodego człowieka. Ból fizyczny w zupełności nie może równać się z cierpieniem psychicznym. Tu dochodzimy do kluczowej sprawy - największy trud dla młodego człowieka to po prostu bycie sobą.



Zastanówmy się, czy faktycznie powiedzenie, że pieniądze szczęścia nie dają jest prawdziwe. Zazwyczaj odpowiemy sobie 'to zależy'. Owszem, zależy od jednego podstawowego czynnika, a mianowicie co rozumiemy poprzez to pojęcie. Moim zdaniem pieniądze dają szczęście w każdej postaci. Jak? To proste. Dla tych, którzy uparcie twierdzą, że rzeczy materialne nigdy nie dadzą nam w życiu prawdziwej radości, mam idealny argument. Moi drodzy! Żyjemy w tak fatalnym wieku, że zdrowie niestety trzeba sobie kupić. A to zdrowie jest niepodważalnym szczęściem naszego życia i bez niego, sens naszego istnienia przestaje być zauważalny. Sens jak sens, bez zdrowia to my sami przestaniemy być zauważalni, przez co rozumiem odejście z tego świata i zupełny wtedy już brak okazji na poznanie prawdziwego szczęścia. Rzeczy materialne takie jak sprzęt medyczny, czy leki mogą nas od tego uchronić. Nie wspomnę o łapówkach dla lekarzy, bo z doświadczenia wiem, że materializm tego zawodu jest wielki i bez dodatkowych, kopertowych opłat ciężko znaleźć wybitnie dobrą opiekę medyczną. 
Z drugiej strony, czy zakup wymarzonego auta, telefonu, dla niektórych nawet jedzenia nie poprawia nam humoru? Mi osobiście pojawia się zawsze uśmiech na twarzy i smutki nagle stają się łagodniejsze, kiedy nabędę coś, co mi się bardzo podoba lub coś, co sobie wymarzyłem. Przyznaję się bez bicia, też sam to zauważyłem i nie boję się o tym mówić. Zakupy są takim lekiem na całe zło. Kiedy przychodzi w moim życiu okres, gdy jest mi ciężko, bo nic się nie układa (eh, brzmi to fatalnie, ale po to jest ten blog, żeby pokazać siebie i udowodnić ludziom, że każdy ma słabości i warto się do nich przyznać, żeby inni mogli z tego wyciągnąć wnioski.), to na duchu podbudowuje mnie jakaś nowoczesna bluza, fajne gatki, czy głupie słodycze, czasem może wyjście na piwo ze znajomymi. Takie chwilowe przyjemności sprawiają, że całe zło schodzi na dalszy plan i na szczęście zostaje tam na długo. Brzmi to źle i nie jest to najlepsze rozwiązanie problemów, ale człowiek uczy się na błędach i szuka drogi odpowiedniej dla samego siebie, nikt przecież nie jest idealny. 

Postępujcie według tego co piszę, a nie tego co sam robię. 
 Zasada ta jest bardzo prawdziwa, a jednocześnie niezrozumiała ;)
 
W naszym świecie ta pozorna idealność jest dyktowana warunkami przeciętności, która nie daje ludziom szczęścia. A my właśnie tego chcemy - chcemy szczęścia! Wiele osób młodego pokolenia byłoby w stanie odrzucić bogactwo na rzecz spełnienia. Jednak boimy się tego, bo żyjemy w czasach gdzie to właśnie pieniądze stały się wyznacznikiem wartości człowieka. Paradoksem jest jednak, że kiedy posiadamy już sporą kwotę na koncie pojawia się ta wszechobecna na tym świecie zazdrość i znów musimy bronić się przed bezpodstawnymi atakami słownymi i nienawiścią ze strony pewnej części społeczeństwa. Kiedy jednak brak nam pieniędzy, osiąganie celów i spełnianie się w życiu staje się barierą niemal nie do przejścia.
Na szczęście istnieją jeszcze młodzi ludzie, którzy wykształcili w sobie ogromną siłę psychiczną i zdecydowani iść naprzód, stawiają czoła falom bezpodstawnej i wymuszonej krytyki zwanej współcześnie hejtem. Powinniśmy brać z nich przykład, jeżeli celem naszego życia jest spełnianie się. 

Jedyne pytania jakie nasuwają się na myśl to ile czasu zajmie społeczeństwu zmiana tego 'wąskiego' spojrzenia na otaczający ich świat i kiedy ludzie zrozumieją w końcu, że doceniając pracę innych, sami zostaną docenieni?
W końcu to jest to, czego najbardziej młodym potrzeba - zostać docenionym w oczach innych.

 ________________________________________________________________________________________________________________
Większość tekstu pochodzi z mojej pracy pisanej na polski. W zasadzie to chyba pierwsza praca, w której mogłem się spełnić, bo pisałem to, co kocham pisać. Czasem wydaje mi się, że za dużo rozmyślam na tak młodego i zarazem pozytywnie walniętego człowieka. Ale to też sugeruje, że nie warto oceniać po pozorach.Wplotłem wam tu parę pioseneczek, które ostatnio bardzo chodzą mi po głowie, tutaj też wrzucam parę fotek z najbliższej przeszłości, bo w zasadzie za dużo myślę, żeby pisać o mniej znaczących sprawach mojej codzienności.Większość mojego życia zajmuje szkoła, więc nie da się ukryć, że specjalnych szaleństw nie ma. Tak czy owak, jeszcze zdążę Was zarzucić masą faktów mojej codzienności, spokojnie! ;)

wtorek, 18 lutego 2014

Wartościowe uzależnienie i twórca przełomów mojego życia.

Witam, witam! Dzisiaj znacznie luzujemy temaciątka, schodzimy na stopień lekkich spraw, bez szczególnych życiowych przemyśleń, chill outciki i te sprawy... Nie no bez przesady haha ;d
Dzisiaj poopowiadam Wam troszkę o bardzo istotnej rzeczy w moim życiu, a mianowicie
o Facebook'u. Po co gadać o tak mało istotnej rzeczy? Co można pisać o tak znanym i dogłębnie poznanym przez ludzi temacie? A no przeczytajcie sobie, a mam nadzieję że was ta historia zadziwi
i może zmotywuje do działań ;)


Pewnego zimowego dnia 2004 roku w internecie zaistniał nowy portal społecznościowy. Wtedy jeszcze chyba sam jego twórca nie wiedział co czyni i jak wielkiego dokonania dokonał. Facebook jest zdecydowanie najpopularniejszym na świecie portalem społecznościowym. Z roku na rok grono jego użytkowników staje się co raz liczniejsze, a sam portal udoskonala się z każdą chwilą. W tym momencie czasem zastanawiam się czy to technologia jest tak rozwinięta, czy ktoś mnie śledzi po kryjomu dopasowując aktualności i reklamy do tego co tak naprawdę lubię i czego potrzebuję. 

TAK JESTEM UZALEŻNIONY OD FACEBOOKA I NIE UWAŻAM TEGO ZA ZGUBNE!

Żeby to wyjaśnić musicie przeżyć ze mną historię mojej aktywności na tym portalu! Dawno temu zdecydowałem się założyć konto na Facebook'u. Było to jakoś ... 28 grudnia 2010 roku. <dokładny ja>  Wchodząc w to byłem na tyle zielony, że nie wiedziałem jak się tym posługiwać, tym bardziej nie wiedziałem jak potężne narzędzie nabyłem. Było nudno, mała liczba znajomych, brak umiejętności posługiwania się tym portalem, a przede wszystkim brak 'obycia'. Czemu umieszczam to słowo w cudzysłowie? Bo nie potrafię znaleźć odpowiednika, żeby określić o co mi chodzi. Przez 'obycie' rozumiem poznanie norm i zasad tam obowiązujących np. każdy użytkownik Facebook'a potępi dodawanie nowych statusów z częstotliwością tweetowania na twitterze, to śmieszne zachowanie na 'fejsie'.
Więc co mi pozostało jak gapić się w te nudne, ciągle te same aktualności i pozostawać biernym?
Z czasem to się zmieniło, wciągnąłem się w to, poznałem reguły, nauczyłem się obsługiwać tym portalem, a co za tym poszło, przeglądałem co raz to większą liczbę profilów przeróżnych ludzi. 
Rozpoczynając tę najbardziej znaczącą część opowieści, uwzględniamy fakt, iż (przyznaję się bez bicia) byłem 100% tzw. gimbusem, dzieciakiem i nie wiem co tam jeszcze można dodać. Ale opłaciło się, zobaczcie...



JA TEŻ CHCĘ TYLE LAJKÓW!
 

Z poniższej historii wzięła się moja niechęć do 'fejmowstwa'
i zbierania lajków w jakikolwiek wymuszony sposób, to tak tłumacząc na wstępie. Ale kontynuujmy. Trafiałem na profile osób, które w moich oczach zdobywały nieziemską (to było dawno, dodajmy haha) jak na tamte czasy ilość kliknięć "Lubię to!". No oczywiste, że zazdrość mnie zżerała i sam chciałem mieć takie liczby pod swoimi zdjęciami. Byłem dzieciakiem, ale myślałem logicznie. W swojej głowie jako ten ... <matematyk time> 14latek obmyśliłem sobie wybitnie dobry, jak się potem okazało, plan. Wnikliwie szukałem podobieństw i stałych elementów występujących u tych ludzi. Znalazłem. Miałem już długie włosy z grzywką, brakowało mi tylko wybitnie obciachowej 'sweet fotki' w lusterku
i oznaczenia na niej miliona nieznanych mi osób, ale nieprzypadkowych osób. Oznaczeni tam zostali ludzie, których upatrzyłem sobie już wcześniej albo zdążyłem nawiązać z nimi kontakt i cechowała ich uroda oraz wysoka (to jest pojęcie względne przypominam) liczba lajków. Tę kompromitującą, ale jakże przełomową
w moim życiu fotkę zamieszczam tuż obok, ahh to poświecenie dla wyższego celu! haha Pomimo faktu, iż zdaję sobie sprawę z denności tego co robiłem, nie chciałbym tego cofnąć. To był start do zmiany mojego życia!




INTERNETOWE ZNAJOMOŚCI NA LATA.

Posypało się lajków, ja podbudowany latałem nad ziemią. Miłe komentarze, komplementy itp. No cud, miód malina! Przyjmowałem każde zaproszenie do znajomych, przecież ta liczba też musiała być jak największa! Ale to nie powyższe aspekty okazały się zmienić moje życie, tylko właśnie ludzie. Tutaj przechodzimy do części, za którą dziękuję Bogu - do części, dzięki której moje życie stało się milion razy lepsze i takie trwa do dziś.
Przez te głupie zachowania typowego dzieciaka, w moim życiu pojawiło się mnóstwo osób. 
Ludzie przychodzą i odchodzą jak to się mówi. To prawda, ale niektórzy zostali na znacznie dłużej. Nie wiem czy którykolwiek z nich zajrzy kiedykolwiek na tego bloga, ale ładnie podziękuję Marcinowi Żebrowskiemu oraz Marcinowi Kacprzakowi za te 4 lata znajomości, bo właśnie ich dwójka jest ze mną od samego początku, po dziś dzień. Mniej lub bardziej, ale są trwale i ja będę dla nich. Dziękuję! ;) Dziękuję też innym, starym znajomym, z którymi już nie mam kontaktu. To chyba jest w życiu stały element, że ludzie pojawiają się i znikają. Ale nadal jestem wdzięczny i pamiętam o nich!
Wracając, poznani ludzie zawsze byli gdzieś obok, zawsze miałem kogoś komu się wyżalę, z kim pogadam na głupie tematy itp. Tak to się nakręcało kolejne lata, a ja czułem się z tym co raz lepiej.



Luty 2013, Szyjaczek z Marcinem Kacprzakiem
Styczeń 2014, od lewej - Marcin Żebrowski, Ania Przeździecka i ja sam

NIE PRZESTANĘ, BO NIE MOGĘ ZAPRZEPAŚCIĆ SZANSY!

Lata mijały, ja dorastałem. Przestałem uskuteczniać te dziecinne metody, przestałem liczyć jakiekolwiek lajki czy komentarze. Jestem za stary na to! Przestało to odgrywać jakąkolwiek rolę
w moim życiu, a wręcz przeciwnie. Stałem się wyczulony na zachowania tego typu i do tej pory potępiam wymuszone zbieractwo lajków itp. To nie jest dwulicowość, to jest rozwój osobowości ;)
Nagle zmieniły się wartości. To ta ogromna liczba poznanych osób stanęła na pierwszym miejscu
w moich działaniach internetowych, a w niej istniały i istnieją osoby szczególnie dla mnie ważne, poznane z biegiem czasu, z którymi utrzymuję stały kontakt. Wiecie, że nadal akceptuję wszystkie zaproszenia do znajomych? Po prostu fakt, jak to głupie zachowanie zmieniło moje życie sprawił, że nie mogę odrzucać potencjalnych osób, które mogą okazać się tymi, które dadzą mi szczęście. Ludzie tego nie rozumieją i potępiają moje zachowanie. Może ta opowieść zmieni ich podejscie do tej sprawy? ;)
Przez mój profil na Facebook'u poznałem mnóstwo wartościowych ludzi, a co za tym szło: wsparcie
i pomoc innych, spotkania z bliskimi osobami z daleka jako niepowtarzalne przeżycia, również zacząłem naprawdę często jeździć do wielu miast Polski, poznałem ludzi o takich samych zainteresowaniach czy gustach jak ja. Ludzie ci mieli bezpośredni lub pośredni wpływ na ukierunkowanie mojej osoby w tym świecie. 
To też właśnie pośrednio dzięki tak poznanym człowieczkom zostałem wciągnięty do zawodu modelingu. Na castingach spotykałem tak lubianą przeze mnie Kasię Sokołowską, a też widziałem na własne oczy moją idolkę tej branży - Zuzię Kołodziejczyk. To właśnie dzięki ludziom mogę pochwalić się spędzonym wieczorem z (nie da się tego ukryć) kochaną przeze mnie Honoratą Honey Skarbek oraz obecnością na dwóch jej koncertach. To dzięki ludziom właśnie poznałem Saszan, która to nieświadomie wniosła ogromnie dużo do mojego życia. Jest to osoba, która znaczy dla mnie wiele, rzadko poznaje się osoby o takim wspaniałym charakterze, tak ciepłe i oddane od pierwszego spotkania ;) Osobowość tego człowieka przewyższa wszelkie jej działania artystyczne
 i internetowe. Odrzucając wszelkie aspekty jej działalności bez wahania stwierdzam, że warto żyć ze świadomością, że był, czy jest obok ciebie ktoś taki! Idąc dalej, dzięki niej właśnie mogłem uczestniczyć w pierwszym koncercie Dawida Kwiatkowskiego i osobiście go potem poznać tuż po evencie. Wielką przyjemność sprawił mi fakt, że mogłem podejść do Moniki Kazyaki i w końcu powiedzieć jej, że podziwiam jej talent! Tam również poznałem innych wspaniałych ludzi - zdecydowanie ten wyjazd zapadł mi głęboko w pamięć, to był swojego rodzaju przełom w moim spojrzeniu na świat i podejściu do życia. Nagle stwierdziłem, że chcieć to móc i znalazłem w sobie tyle siły i stworzyłem tyle marzeń, że mam po co żyć!

Honorata HONEY Skarbek

"Osobowość tego człowieka przewyższa wszelkie jej działania artystyczne i internetowe. Odrzucając wszelkie aspekty jej działalności bez wahania stwierdzam, że warto żyć ze świadomością, że był, czy jest obok ciebie ktoś taki", czyli Saszan.
Dwa koncerty Honey w Częstochowie

Pierwszy koncert Honey w Częstochowie
Nieudana, ale jedyna fotka po pierwszym koncercie Dawida Kwiatkowskiego z udziałem Saszan oraz Moniki Kazyaki w Warszawie. W ręce trzymam nawet zdjęcia z autografem Saszan, których byłem wybitnym dystrybutorem, haha ;)

To zdecydowanie przełomowe momenty mojego życia. Jednak na to pełne szczęście składają się małe, ale bardzo ważne aspekty. 
Zawsze znajdę nocleg w obcym mieście, moi znajomi chętnie mi pomogą! 
Nigdy nie zgubię się podczas wyjazdu, zawsze ktoś z nich zawiezie mnie, lub pojedzie ze mną
w wyznaczone miejsce! 
Kiedy potrzebuję niepowtarzalnego ciuszka na wyjątkową okazję, przyjaciele z The Pride zawsze mi w tym pomogą! 
Kiedy potrzebuję się wyżalić, mam takie osoby, którym mogę napisać o zdecydowanie każdym problemie, oni zawsze wysłuchają i mi spróbują pomóc!
Łączą nas zainteresowania, poglądy, determinacja, chęć sukcesu życiowego, ogromne marzenia, wielkie plany ale niestety niepewna niedaleka przyszłość. Żyjemy chwilą i korzystamy z życia jak się da!

JAK TERAZ ŻYJĘ?

Zbieg tych wszystkich zdarzeń niewątpliwie zbudował we mnie ogromną siłę do przebijania wszelkich barier. Siłę, o której wiele osób może pomarzyć. Czuję, że moje życie jest świetne i nadal dążę do tego by było jeszcze lepsze, bo wiem, że MOGĘ. Marzenia niosą mnie do przodu, bo powyższe przykłady wskazują, że da się je spełniać. Ja marzę o życiu z ludźmi, dla ludzi i wokół ludzi. Idę w dobrym kierunku. A ludzie to doceniają! Jak świetnie jest czuć wsparcie od nieznanych ci ludzi, jak genialnie jest widzieć, że ktoś obcy cię rozpoznaje i wie, że ty to właśnie TY. 
Kto by pomyślał, że zwykły portal społecznościowy posunie moje życie tak wysoko w stronę marzeń? Tym bardziej, kto by pomyślał, że wprost dziecinne zachowania będą podstawą do osiągnięcia szczęścia? Z wiekiem co raz aktywniej działam w internecie, bo daje mi to kupę radości. Jej źródłem są ludzie, których mam wokół siebie tutaj pod dostatkiem. Ciekawe, czy moje podejście
i moje działania staną się kiedyś kluczem do sukcesu... 
Tak od niszowego zbierania lajków, Szyjaczek dorastając wszedł na poziom osiągania szczęścia w swoim życiu i na tym nie poprzestanie.

niedziela, 16 lutego 2014

Odmienność jest pojęciem względnym. Haters gonna hate.

Dlaczego bycie sobą w tym otaczającym nas świecie jest takie trudne? Czemu robiąc to co kochamy, czy po prostu żyjąc we własny zindywidualizowany sposób staniemy się 'odmienni' w oczach społeczeństwa, skoro przecież sami dla siebie jesteśmy zupełnie normalni? 
A no widzicie, wyjście poza utarte schematy równa się z falą bezpodstawnej krytyki, falą hejtu
i postawieniem samego siebie na pozycji człowieka innego niż wszyscy. Ludzie boją się zmian, nie akceptują odejścia od jakże nudnych i bezsensownych, a w dodatku całkowicie zamkniętych norm tego świata. Ale czy to nie jest tak, że każdy chciałby stać się wyjątkowym? Wyjść poza tłum i zostać doceniony, a przede wszystkim spełniać samego siebie? Nie mówcie, że nie, bo każdy z nas potrzebuje akceptacji i spełnienia, a wielu wprost marzy, żeby wyjść przed szereg w grupie niezauważalnych dla świata ludzi, sprzeciwić się szarej rzeczywistości i przeciętności.  To dlaczego nie możemy po prostu działać w tym kierunku jednocześnie dając innym szansę tego samego?
Niee, skądże znowu, jak to ktoś inny może coś osiągnąć a ja nie? To trzeba pojechać po nim, nie wiem dlaczego, ale po prostu mam taki kaprys i poleci hejt! 
To oczywiście głupie przytoczenie uogólnionych myśli kierujących takimi ludźmi. Zazdrość? Osobiście widzę w tym dużo zazdrości. Pomyślcie, czy miałoby jakikolwiek sens pisanie bezpodstawnych niemiłych słów, czasem wyzwisk poniżej wszelkiego poziomu kultury, czy tworzenie 'hejtu', czym będziemy nazywać tego typu zachowania, do kogoś kto w życiu nam nic nie zrobił, a my nie mamy mu nic do zarzucenia? No człowiek przy zdrowych zmysłach to raczej by się do tego nie posunął, chociaż kto wie... Teraźniejszy świat zadziwia mnie co raz bardziej i wiem, że ludzi nie zrozumiem już nigdy,  No ale wracając, w grę wchodzi matka naszego świata, czyli zazdrość. Ludzie czekają na gotowe, chcą osiągać sukcesy nie robiąc nic, bo przerasta to ich utarte schematy. Wiele osób nie ma za grosz determinacji, żyją w świadomości, że będą kiedyś ludźmi sukcesu nie robiąc nic w tym celu. Tak rodzą się wielcy celebryci i 'fejmy', które słyną z tego, że po prostu żyją, a sukces opierają na wzajemnych sporach, hejtowaniu się publicznie i robieniu skandali na dużą skalę. BRAWO, jestem z Was wprost dumny! Róbcie tak dalej, wielka sława na pudelku czeka! ... Czy naprawdę celem życiowym może stać się niszczenie innych osób? Czemu ktokolwiek dopuszcza do tego typu zachowań?


Jeżeli nie zdajesz sobie sprawy
z tego, że jesteś bierny w życiu
 i wyzywasz na ludzi, którzy pracą
 i ogromną odmienną osobowością wyszli przed szereg ogółu - zamilcz, zamilcz na zawsze, bo twoje słowa brzmią jak naprawdę denna komedia. 
Jeżeli nie robisz nic w swoim życiu, daj innym wypełnić twoje puste miejsce, dane ci dawno temu, ale zaniedbane przez ciebie samego. Ja osobiście wyznaję zasadę, że jeżeli mi się coś nie podoba, to szukam w tej twórczości czegoś pozytywnego, czegoś za co mogę kogoś docenić. I zazwyczaj znajduję, wiecie co? Siłę do pracy, determinację, osobowość i silną pozycję tego człowieka, który stawia czoła ogromnym falom hejtu niskiego poziomu. Pomijam wtedy aspekty, które go mnie nie przemawiają, przemilczę sprawy, które mi się nie podobają i w głowie doceniam człowieka za to jakim jest i jak daleko zaszedł. Dalej za tym idąc, proponuję ludziom dwa wyjścia. Zamknąć się, jeżeli macie powiedzieć coś poniżej poziomu oraz coś bezpodstawnego i głupiego. Zachowajcie to dla siebie, bo pisząc bzdury stawiacie się
w bardzo złym świetle wśród osób z dystansem na to patrzących. Jeżeli zaś posiadasz stanowcze, konkretne a przede wszystkim uzasadnione argumenty, podziel się z nimi w sposób kulturalny
i stosowny. Konstruktywna krytyka jest krytyką wartościową. Powiedz otwarcie co jest złe, a co jest pozytywnym aspektem cudzej twórczości, osobowości, zachowań i innych. To wszystko tyczy się ogółu, całego naszego życia. Akceptujmy to, że istnieją obok nas ludzie znacząco inni
i o odmiennych racjach niż my sami.


Jeżeli masz krytykować kogoś za odmienność, spójrz dookoła i pomyśl ile ludzi cię szanuje i nie krytykowało ciebie za to, że to ty jesteś inny niż oni.




Będąc akceptowanym, akceptuj innych.
Co z tego, że możesz nie rozumieć. Dopóki nie narusza to twojej wolności i twoich przywilejów, nie masz człowieku drogi prawa do niszczenia równego tobie życia! Inni dają żyć tobie, daj żyć tym innym! Wolność słowa - powiedzą płytkie jednostki, stawiając ten prosty i nietrafny argument jako ich wygrana w tej bitwie. Okej, ale wolność słowa nie równa się z chamstwem, brakiem kultury, brakiem człowieczeństwa i poniżaniem kogoś, kto nic nam nie zrobił Leczcie się, jeżeli wolność słowa chcecie wykorzystać do zniszczenia człowieka. Wolność słowa jest po to, że ja mogę teraz tutaj pisać co chcę, wyrażając swoje zdanie. Wyraźcie swoje zdanie właśnie wspomnianą kulturalną
i konstruktywną krytyką, pokażcie ludzie swój poziom. Nie róbmy z nas idiotów!


Pokolenie nieidealnych ludzi wymaga od nas bycia idealnym...




Co z tego, że ma więcej kolczyków niż włosów na głowie, tatuaże również nie stawiają go na pozycji złego człowieka, to że nosi różowe czy niebieskie włosy nie świadczy o braku wartości, to że gustuje w tej samej płci nie czyni go kimś gorszym niż ty sam, to że nie potrafi śpiewać,
a to robi nie znaczy że ty masz go gnębić, to że ubiera się inaczej nie jest równoznaczne z tym, że masz prawo do dyskryminacji. Jesteśmy równi pod względem wartościowości, wszyscy ludzie startują od tego samego poziomu i od nas samych zależy jak poprowadzimy swoje życie. Innym nic do tego. Zajmujmy się własnym istnieniem, zróbmy z niego raj na ziemi, nie róbmy zaś innym piekła. 

Nie wolno akceptować nam zła, nie wolno akceptować nam naruszenia naszej wolności, prywatności i praw. Nie chcę, żeby nagle ktoś zarzucił mi wpajanie obojętności na zło i brak moralności. My mamy albo wspierać (jeżeli popieramy), albo być obojętnym (jeżeli nam się to nie podoba) na działania ludzi dążących do samorozwoju, do spełnienia i do sukcesu życiowego. NIGDY nie bądźmy obojętni na cudzą krzywdę i wykorzystywanie innych, bo nigdy nie wiadomo kiedy my sami będziemy potrzebowali pomocy drugiego człowieka. A wtedy kto wie... może przyjdzie z pomocą ten hejtowany przez nas osobnik i on wystawi nam pomocną dłoń?

sobota, 15 lutego 2014

The Next Different View - Jak? Kto? Po co? Dla kogo oraz Dlaczego?

Jeżeli nie wiesz od czego zacząć, zacznij od faktów, więc!
Adrian Szyjak - (już bardzo niedługo) 18 letni chłopak z Piotrkowa Trybunalskiego. Nie posiada on talentów, ale uwielbia taniec (w szczególności podgatunki Hip-Hopu), bo dzięki temu potrafi dać upust emocjom i potocznie mówiąc, może się wyżyć! Cechuje go szczerość, wielka otwartość na świat i zmiany w życiu, z reguły pogoda ducha. Nie potrafi żyć bez innych ludzi. Czemu to podkreślam? Bo chcę od początku uzmysłowić Wam wagę innych osób w moim życiu, o czym będziecie się z czasem dowiadywać. 

'I was born to live. I live for people, and the people live for me. I am yours, and you're all mine.' 

Tu dokleiłem adekwatny opis mojego profilu na portalu ASK.FM, do którego link załączam na koniec notki ;) Jego osobowość ciężko określić. Dąży do zrozumienia innych, to na pewno. Podchodzi z dystansem do swoich poczynań ale przede wszystkim do samego siebie, co dało mu
z czasem, bez wątpienia, ogromną siłę do działania. Urodził się 31 maja, tak późno w nocy, że mama mogła wybrać czy nie wpisać 1 czerwca jako datę moich urodzin. Bogu dziękuję, że tego nie zrobiła, bo urodziny i Dzień Dziecka w jednym dniu to krzywda dla człowieczka ;c Jednak stąd wzięło się moje drugie imię - Kuba, którego imieniny są właśnie dnia 1 czerwca. Trzecie imię wybrałem sam - Nikodem. Odmienne? Opis bloga brzmi: 'Cause the otherness is a relative term', czyli 
'Bo odmienność jest pojęciem względnym'. Tutaj wypadałoby mi wspomnieć skąd taka, a nie inna nazwa mojego bloga. 'The Next Different View' oznacza 'Kolejny Inny Pogląd'. 


fot. Asia Boras



 
  Co autor miał na myśli? 

Autor, czyli ja sam oczywiście, obmyślał to sobie na dwa sposoby. Pierwszy z nich to po prostu oznajmienie, że moje poglądy, moje stanowiska i wizje tej rzeczywistości mogą się znacznie różnić od tego, czego oczekuje od nas przeciętność i co w społeczeństwie uznane jest za odpowiednie, zwykłe i sensowne.
Mogą, ale nie muszą ;)
Druga sprawa - kładę nacisk na 'kolejny'. Chcę, żeby ludzie zrozumieli w końcu, że wiele spraw jest zależnych od każdego z osobna. Żeby zrozumieli, że jest mnóstwo ludzi mających odmienne zdanie niż przeciętny człowiek, którego 'kolejne' absurdalne dla niego wizje wprost irytują i nie potrafi ich pojąć. Często ludzie mają bardzo zawężone poglądy oraz wąski obraz rzeczywistości, a co za tym idzie - uważają swoje racje za te odpowiednie, co zawsze jest bzdurą, bo dla każdego z nas 'dobro' oznacza coś innego, coś 'different' ;)



  


Po co on się wysila i dla kogo to kieruje?

Bloga kieruję do każdego z osobna, niezależnie od wieku, płci, poglądów, koloru skóry, orientacji, narodowości itd. 
Możecie stwierdzić, że porywam się z motyką na słońce ale chciałbym, żeby to, co będę tutaj zamieszczał trafiło do głów wielu osób i tam już zostało. Wiele razy na moim asku pisałem już, że chciałbym, żeby znalazł się w końcu ktoś, kto zmieni oblicze świata internetu, czyli świata irracjonalnych zachowań i działań zmierzających do zniszczenia drugiego człowieka. Ale o tym, kiedyś osobna notka ;) Chciałbym, żeby ludzie wiedzieli, że są inni, mający inne zdania, poglądy, gusty i żeby pomimo tego, że się z tym mogą nie zgadzać, akceptowali to. Nie jesteśmy sami, żyjemy w ogromnej grupie zwanej ludźmi i musimy nauczyć się wspólnie żyć. Po co robić zbędne problemy na podstawie dennych sporów o odmienne zdanie, skoro możemy robić swoje i dać innym robić swoje. Czasem warto olać nacisk ze strony tzw. 'hejterów' żeby osiągnąć to, czego chcemy najbardziej! No ale o hejterach będzie również osobna notka! ;)
Streszczając - ludzie mają zdawać sobie sprawę ze swojego indywidualnego podejścia do świata
i mają także wiedzieć, że jest reszta społeczeństwa czasem o skrajnie innych wizjach. Każdy z nas ma dobre i odpowiednie podejście do SWOJEGO życia, co nie znaczy, że innej osobie takie poczynania mają dać szczęście i satysfakcję. Doceńmy odmienność innych, bo dzięki temu sami poszerzamy swoją osobowość i wiedzę o ludziach!




  Co tu znajdę?

Nie ma się co bać, że będzie tu tak sztywno
i poważnie, o nie! Chcę tutaj pisać o życiu, swoim życiu, wszelkich sytuacjach, moich rozwiązaniach i podejściu do nich. Czasem znajdziecie tu luźne notki o tym 'co mnie dzisiaj spotkało', czasem znajdziecie tutaj tematyczną notkę w danej sprawie, gdzie opowiem Wam co nieco o konkretnej rzeczy i o moim podejściu do tego, no i czasem na pewno poczytacie moje rozmyślania i rozważania na temat życia wśród innych ludzi i decyzjach, które moim zdaniem 
warto podejmować.





Tak oto Szyjaczek, rozpoczyna przygodę z blogowaniem. Co mu z tego wyjdzie? Nikt nie wie, on sam jest dobrej myśli i oczekuje poparcia ludzików wokół niego! Nic nie motywuje tak, jak aprobata wiernych komuś ludzi i sama ich ciągła obecność.


THIS IS THE NEXT DIFFERENT VIEW