Dawno mnie tu nie było, ale przez ten czas narodził mi się w głowie ciekawy temat. Temat oklepany, ale pójdziemy innym tropem niż wszyscy. Dzisiaj nie będzie luźno, bo sprawa jest nie tylko poważna ze względu na tematykę, ale też na fatalne podejście i okropne rozwiązania. Notkę dzielimy na trzy główne punkty:
1. Eutanazja
2. Aborcja
3. In vitro
EUTANAZJA jest to w skrócie ujmując, przyspieszenie śmierci, ewentualnie jej niezapobieganie w przypadku cierpiącego, chorego człowieka, dla którego nie ma już ratunku.
Teoretycznie można by zapytać, czy jest to zabójstwo, samobójstwo, pomoc czy ulga? Praktycznie odpowiedziałbym, że wszystko po trochu. Jeżeli przyspieszamy cudzą śmierć, stajemy się zabójcami. Jeżeli sam żądam śmierci, jestem samobójcą. Jeżeli skrócę cierpienie nieuleczalnie chorego człowieka, to okazuję mu zapewne potrzebną w tym przypadku pomoc. Jeżeli nie ma dla mnie ratunku i wiem, że na pewno umrę to czemu mam cierpieć bezcelowe katusze, zamiast ulżyć sobie w tym okrucieństwie?
Spotykamy więc szereg paradoksów, bo niemożliwym staje się połączenie czynu niewybaczalnie nagannego, jakim jest powszechnie zabójstwo z pomocą innemu człowiekowi. Jednak, nie wolno nam zrównywać eutanazji z pospolitym morderstwem, którego wykonawca nigdy nie ma na celu przynieść ulgę, czy pomóc w wiecznym cierpieniu innego człowieka. Dlaczego więc, nie możemy zezwolić na eutanazję osób, które w ten sposób mogą ulżyć swoim cierpieniom, które zakończyła by dopiero późniejsza śmierć w męczarniach?
Teoretycznie można by zapytać, czy jest to zabójstwo, samobójstwo, pomoc czy ulga? Praktycznie odpowiedziałbym, że wszystko po trochu. Jeżeli przyspieszamy cudzą śmierć, stajemy się zabójcami. Jeżeli sam żądam śmierci, jestem samobójcą. Jeżeli skrócę cierpienie nieuleczalnie chorego człowieka, to okazuję mu zapewne potrzebną w tym przypadku pomoc. Jeżeli nie ma dla mnie ratunku i wiem, że na pewno umrę to czemu mam cierpieć bezcelowe katusze, zamiast ulżyć sobie w tym okrucieństwie?
Spotykamy więc szereg paradoksów, bo niemożliwym staje się połączenie czynu niewybaczalnie nagannego, jakim jest powszechnie zabójstwo z pomocą innemu człowiekowi. Jednak, nie wolno nam zrównywać eutanazji z pospolitym morderstwem, którego wykonawca nigdy nie ma na celu przynieść ulgę, czy pomóc w wiecznym cierpieniu innego człowieka. Dlaczego więc, nie możemy zezwolić na eutanazję osób, które w ten sposób mogą ulżyć swoim cierpieniom, które zakończyła by dopiero późniejsza śmierć w męczarniach?
Zgadzam się, że eutanazja powinna być decyzją w 100% podejmowaną przez osobę, na której ma się ten czyn wykonać, czy też nie. Teoretycznie nie mamy prawa decydować o odbieraniu życia komuś, do kogo to życie należy. Jednak w wielu przypadkach stan zdrowia pacjenta uniemożliwia mu kontakt ze światem, wtedy postawmy się w sytuacji osoby chorej. Skoro mamy pewność, że umrzemy, przechodzimy przez ogromne męki, na ulgę w których nie ma już innego sposobu niż śmierć, a takowa przychodzi powoli i w wielkich cierpieniach, każdy z nas wolałby pominąć wątek bezcelowych męczarni, których mamy możliwość uniknąć właśnie przez eutanazję. Nie rozumiem, dlaczego zabraniamy czegoś, co jest nieuchronne, tylko przychodzi powoli, w znacznie gorszych warunkach pełnych długotrwałego cierpienia. Dlaczego człowiek skazywany jest na tak wielkie męczarnie, skoro można tego uniknąć? Moim zdaniem przy pewności zbliżającej się śmierci powinniśmy mieć możliwość skrócenia czasu cierpienia własnego, oraz psychicznego cierpienia naszych bliskich. Zgoda osoby chorej powinna być ostateczną i jedyną decyzją w sprawie eutanazji, chyba, że stan pacjenta na to nie pozwala, wtedy rodzina powinna podjąć takową decyzję. Jednak każdy ma inną opinię na ten temat (względy religijne, obyczajowe, moralne itp.) i każdemu z osobna pozostawiam podjęcie stanowiska wobec tego zjawiska.
Ale tutaj pojawia się w mojej głowie czerwone światełko, które znajduje piękny paradoks, który będę nazywał 'Eutanazją w białych rękawiczkach'. EUTANAZJA W POLSCE JEST ZAKAZANA. Tak mówią jakieś zapiski w prawie, które teoretycznie obowiązują. Daję prosty przykład, który udowadnia, że jest to bzdura. 80-letnia, schorowana ze względu na swój wiek kobieta. Mieszka sama, bo statystycznie kobiety żyją dłużej niż mężczyźni. Dostaje 1000zł emerytury, z czego 500zł idzie na mieszkanie, TYLKO 200 na opłaty, bo biedna siedzi o jednej lampce, oszczędzając maksymalnie na ogrzewaniu, oraz nie posiada telefonu, 300zł zostaje jej na jedzenie oraz leki na CAŁY MIESIĄC. Jak pomaga nasze państwo? WCALE. Daje jej 1000zł, gdzie kwota ta jest zbyt mała, żeby żyć statecznie i nie cierpieć z głodu i chorób, co po wielu latach męczarni skończy się śmiercią. Co ją wykończyło? Choroba? Wypadek? Starość? NIE. Pośrednią śmierć zadało jej państwo, które nie potrafi funkcjonować chociażby statecznie dla ludzi. Państwo dokonało na tej staruszce eutanazji, tylko w białych rękawiczkach. Nikt przecież nie uśmiercił jej bezpośrednio, wszyscy umywają ręce i zganiają na choroby i wiek. Ale w przypadku zwykłej eutanazji, winę ponosi lekarz, który skraca nieuniknione cierpienie. Więc może w takim razie państwo też powinno odpowiadać, za każdą śmierć tego typu co przykładowa staruszka...? Niedoczekanie, będzie tylko gorzej, smutna prawda ;)
ABORCJA jest celowym wywołaniem poronienia, czyli usunięciem ciąży. Już od samego początku ciąży, płód jest normalnym, żywym człowiekiem, więc usunięcie go jest równoznaczne z pozbawieniem życia niewinnego istnienia, czyli zabójstwem. Tylko to zabójstwo, nie wynika z pomocy, czy niesienia ulgi, ale często z wygody (chociaż nie zawsze) matki czy obojga rodziców. Nie da się zaprzeczyć - aborcja jest zabójstwem, które nie niesie ŻADNYCH korzyści dla osoby uśmiercanej. Jedyne dopuszczalne moim zdaniem przypadki, kiedy aborcja jest uzasadniona i możliwa do akceptacji to:
1. Matka zaszła w ciążę przez gwałt i nie jest w stanie psychicznie unieść ciężaru ciąży, wynikającej z tego potwornego czynu.
2. Ciąża poważnie zagraża życiu matki i poród może zakończyć się jej śmiercią.
1. Matka zaszła w ciążę przez gwałt i nie jest w stanie psychicznie unieść ciężaru ciąży, wynikającej z tego potwornego czynu.
2. Ciąża poważnie zagraża życiu matki i poród może zakończyć się jej śmiercią.
W każdym innym przypadku kobieta powinna poczuwać się do urodzenia dziecka, a jeżeli go nie chce, powinna oddać je do sierocińca, bo zamiast zadając mu śmierć, daje mu szansę na znalezienie kochającej rodziny. Zupełnie nieakceptowalnym dla mnie przypadkiem aborcji jest dokonywanie jej przez ciąże z 'wpadki' dla własnej wygody. Wybaczcie, ale za własne czyny ponosi się odpowiedzialność i jeżeli nie jest się na tyle odpowiedzialnym i dorosłym, żeby się zabezpieczyć podczas stosunku, to teraz rodzice powinni czuć się zobowiązani to uniesienia tego ciężaru jakim jest wychowanie dziecka, a jeżeli nie podołają, powinni oddać je w dobre ręce. Chyba danie możliwości posiadania kochającej rodziny jest lepszym sposobem niż zadanie śmierci niewinnemu dziecku. Każdy ma prawo do życia.
Często jednak spotykamy się z 'Aborcją z przymusu', bo tak sobie to nazwę. Oczywiście, jak każda inna aborcja jest to nieodpowiednia decyzja kobiety, czy rodziców i nadal upieram się przy domach dziecka, jako lepszym sposobie niż zadawanie śmierci. Dlaczego z przymusu? - zapytacie. Podobno nasz kraj przyjmuje politykę prorodzinną. Oznacza to, że aprobuje i zachęca na wiele sposobów do posiadania licznej rodziny. BZDURA. Kolejne, bezpodstawne stwierdzenie, które przyjęło się w społeczeństwie. Niech mi w takim razie ktoś wskaże przykłady zachęcające w trafny sposób do posiadana wielu dzieci, inne niż puste słowa. Zasiłki, becikowe itp.? Pomijając fakt, wysoce niskich kwot, które nawet w małej części nie wystarczają na wyposażenie i wychowanie malucha, to dochodzą do tego wysoko postawione warunki przyznania jakichkolwiek pomocy rodzinie. Dlatego właśnie z powodu braku pieniędzy kobiety bezmyślnie podejmują się aborcji, bo nie mają żadnych możliwości finansowych na wychowanie dziecka. A jeżeli już taka uboga rodzina podejmie się wychowania dzieci, skazani są na życie w fatalnych warunkach bez przysłowiowego 'grosza pieniędzy'. Widzicie w tym jakikolwiek sens?
IN VITRO to metoda zapłodnienia poza organizmem kobiety, w warunkach laboratoryjnych, gdzie komórka jajowa łączy się z plemnikiem i taka to zygota (zapłodniona komórka) wprowadzana jest do ciała kobiety gdzie się rozwija jak normalna ciąża. Najczęstsze aspekty przeciwko tej formie to fakt o nienaturalnym zapłodnieniu, niezgodnym z naturą, oraz o niszczeniu wielu zapłodnionych już komórek, które są nowym życiem. Osobiście nie przemawia do mnie argument o niezgodności z naturą, ale zgadzam się z tym o niszczeniu nowych istnień. Jednak kiedy dla pary okazuje się, że jedynym sposobem na posiadanie własnego dziecka jest forma in vitro, to czy nie jest to dla nich wartość nadrzędna? Jedyne co mogę w tej sytuacji powiedzieć, to że jestem za użyciem tej metody, bo w przypadku mi bliskim okazała się jedynym sposobem na szczęśliwą rodzinę i może dlatego popieram ten typ działania będąc świadomym znaczących jego wad.
Kończąc chciałbym zaznaczyć, że to jest moje osobiste podejście do tych spraw, są to moje osobiste rozważania i poglądy. Oczywiste jest, że dopuszczam do swojej głowy fakt, ze ktoś posiada zupełnie inne zdanie na ten temat i ja to szanuję, ale też oczekuję uszanowania moich postaw ;) Nie chciałbym też, żeby ktoś zarzucił mi hipokryzję, bo eutanazję aprobuję, aborcji nie, a jedno i drugie jest zabójstwem. Wydaje mi się, że postawiłem już znaczący argument o eutanazji jako uldze i pomocy przy cierpieniu, które i tak kończy się śmiercią, oraz o aborcji jako o celowym uśmierceniu bez podstaw, które nie niesie nic pożytecznego ani kojącego.
Uff, to tyle ludziki, rozpisałem się porządnie, ale mam nadzieję, że będzie to miało chociaż malutki wpływ na wasze spojrzenie na te sprawy! ;)