piątek, 28 marca 2014

Śmierć, śmierci nierówna, czyli kontrowersyjne tematy współczesności.


Dawno mnie tu nie było, ale przez ten czas narodził mi się w głowie ciekawy temat. Temat oklepany, ale pójdziemy innym tropem niż wszyscy. Dzisiaj nie będzie luźno, bo sprawa jest nie tylko poważna ze względu na tematykę, ale też na fatalne podejście i okropne rozwiązania. Notkę dzielimy na trzy główne punkty:

1. Eutanazja 
2. Aborcja 
3. In vitro

EUTANAZJA jest to w skrócie ujmując, przyspieszenie śmierci, ewentualnie jej niezapobieganie w przypadku cierpiącego, chorego człowieka, dla którego nie ma już ratunku.
Teoretycznie można by zapytać, czy jest to zabójstwo, samobójstwo, pomoc czy ulga? Praktycznie odpowiedziałbym, że wszystko po trochu. Jeżeli przyspieszamy cudzą śmierć, stajemy się zabójcami. Jeżeli sam żądam śmierci, jestem samobójcą. Jeżeli skrócę cierpienie nieuleczalnie chorego człowieka, to okazuję mu zapewne potrzebną w tym przypadku pomoc. Jeżeli nie ma dla mnie ratunku i wiem, że na pewno umrę to czemu mam cierpieć bezcelowe katusze, zamiast ulżyć sobie w tym okrucieństwie?
Spotykamy więc szereg paradoksów, bo niemożliwym staje się połączenie czynu niewybaczalnie nagannego, jakim jest powszechnie zabójstwo z pomocą innemu człowiekowi. Jednak, nie wolno nam zrównywać eutanazji z pospolitym morderstwem, którego wykonawca nigdy nie ma na celu przynieść ulgę, czy pomóc w wiecznym cierpieniu innego człowieka. Dlaczego więc, nie możemy zezwolić na eutanazję osób, które w ten sposób mogą ulżyć swoim cierpieniom, które zakończyła by dopiero późniejsza śmierć w męczarniach?
Zgadzam się, że eutanazja powinna być decyzją w 100% podejmowaną przez osobę, na której ma się ten czyn wykonać, czy też nie. Teoretycznie nie mamy prawa decydować o odbieraniu życia komuś, do kogo to życie należy. Jednak w wielu przypadkach stan zdrowia pacjenta uniemożliwia mu kontakt ze światem, wtedy postawmy się w sytuacji osoby chorej. Skoro mamy pewność, że umrzemy, przechodzimy przez ogromne męki, na ulgę w których nie ma już innego sposobu niż śmierć, a takowa przychodzi powoli i w wielkich cierpieniach, każdy z nas wolałby pominąć wątek bezcelowych męczarni, których mamy możliwość uniknąć właśnie przez eutanazję. Nie rozumiem, dlaczego zabraniamy czegoś, co jest nieuchronne, tylko przychodzi powoli, w znacznie gorszych warunkach pełnych długotrwałego cierpienia. Dlaczego człowiek skazywany jest na tak wielkie męczarnie, skoro można tego uniknąć? Moim zdaniem przy pewności zbliżającej się śmierci powinniśmy mieć możliwość skrócenia czasu cierpienia własnego, oraz psychicznego cierpienia naszych bliskich. Zgoda osoby chorej powinna być ostateczną i jedyną decyzją w sprawie eutanazji, chyba, że stan pacjenta na to nie pozwala, wtedy rodzina powinna podjąć takową decyzję. Jednak każdy ma inną opinię na ten temat (względy religijne, obyczajowe, moralne itp.) i każdemu z osobna pozostawiam podjęcie stanowiska wobec tego zjawiska.
Ale tutaj pojawia się w mojej głowie czerwone światełko, które znajduje piękny paradoks, który będę nazywał 'Eutanazją w białych rękawiczkach'. EUTANAZJA W POLSCE JEST ZAKAZANA. Tak mówią jakieś zapiski w prawie, które teoretycznie obowiązują. Daję prosty przykład, który udowadnia, że jest to bzdura. 80-letnia, schorowana ze względu na swój wiek kobieta. Mieszka sama, bo statystycznie kobiety żyją dłużej niż mężczyźni. Dostaje 1000zł emerytury, z czego 500zł idzie na mieszkanie, TYLKO 200 na opłaty, bo biedna siedzi o jednej lampce, oszczędzając maksymalnie na ogrzewaniu, oraz nie posiada telefonu, 300zł zostaje jej na jedzenie oraz leki na CAŁY MIESIĄC. Jak pomaga nasze państwo? WCALE. Daje jej 1000zł, gdzie kwota ta jest zbyt mała, żeby żyć statecznie i nie cierpieć z głodu i chorób, co po wielu latach męczarni skończy się śmiercią. Co ją wykończyło? Choroba? Wypadek? Starość? NIE. Pośrednią śmierć zadało jej państwo, które nie potrafi funkcjonować chociażby statecznie dla ludzi. Państwo dokonało na tej staruszce eutanazji, tylko w białych rękawiczkach. Nikt przecież nie uśmiercił jej bezpośrednio, wszyscy umywają ręce i zganiają na choroby i wiek. Ale w przypadku zwykłej eutanazji, winę ponosi lekarz, który skraca nieuniknione cierpienie. Więc może w takim razie państwo też powinno odpowiadać, za każdą śmierć tego typu co przykładowa staruszka...? Niedoczekanie, będzie tylko gorzej, smutna prawda ;)


ABORCJA jest celowym wywołaniem poronienia, czyli usunięciem ciąży. Już od samego początku ciąży, płód jest normalnym, żywym człowiekiem, więc usunięcie go jest równoznaczne z pozbawieniem życia niewinnego istnienia, czyli zabójstwem. Tylko to zabójstwo, nie wynika z pomocy, czy niesienia ulgi, ale często z wygody (chociaż nie zawsze) matki czy obojga rodziców. Nie da się zaprzeczyć - aborcja jest zabójstwem, które nie niesie ŻADNYCH korzyści dla osoby uśmiercanej. Jedyne dopuszczalne moim zdaniem przypadki, kiedy aborcja jest uzasadniona i możliwa do akceptacji to:

1. Matka zaszła w ciążę przez gwałt i nie jest w stanie psychicznie unieść ciężaru ciąży, wynikającej z tego potwornego czynu.
2. Ciąża poważnie zagraża życiu matki i poród może zakończyć się jej śmiercią. 


W każdym innym przypadku kobieta powinna poczuwać się do urodzenia dziecka, a jeżeli go nie chce, powinna oddać je do sierocińca, bo zamiast zadając mu śmierć, daje mu szansę na znalezienie kochającej rodziny. Zupełnie nieakceptowalnym dla mnie przypadkiem aborcji jest dokonywanie jej przez ciąże z 'wpadki' dla własnej wygody. Wybaczcie, ale za własne czyny ponosi się odpowiedzialność i jeżeli nie jest się na tyle odpowiedzialnym i dorosłym, żeby się zabezpieczyć podczas stosunku, to teraz rodzice powinni czuć się zobowiązani to uniesienia tego ciężaru jakim jest wychowanie dziecka, a jeżeli nie podołają, powinni oddać je w dobre ręce. Chyba danie możliwości posiadania kochającej rodziny jest lepszym sposobem niż zadanie śmierci niewinnemu dziecku. Każdy ma prawo do życia.
Często jednak spotykamy się z 'Aborcją z przymusu', bo tak sobie to nazwę. Oczywiście, jak każda inna aborcja jest to nieodpowiednia decyzja kobiety, czy rodziców i nadal upieram się przy domach dziecka, jako lepszym sposobie niż zadawanie śmierci. Dlaczego z przymusu? - zapytacie. Podobno nasz kraj przyjmuje politykę prorodzinną. Oznacza to, że aprobuje i zachęca na wiele sposobów do posiadania licznej rodziny. BZDURA. Kolejne, bezpodstawne stwierdzenie, które przyjęło się w społeczeństwie. Niech mi w takim razie ktoś wskaże przykłady zachęcające w trafny sposób do posiadana wielu dzieci, inne niż puste słowa. Zasiłki, becikowe itp.? Pomijając fakt, wysoce niskich kwot, które nawet w małej części nie wystarczają na wyposażenie i wychowanie malucha, to dochodzą do tego wysoko postawione warunki przyznania jakichkolwiek pomocy rodzinie. Dlatego właśnie z powodu braku pieniędzy kobiety bezmyślnie podejmują się aborcji, bo nie mają żadnych możliwości finansowych na wychowanie dziecka. A jeżeli już taka uboga rodzina podejmie się wychowania dzieci, skazani są na życie w fatalnych warunkach bez przysłowiowego 'grosza pieniędzy'. Widzicie w tym jakikolwiek sens?


IN VITRO to metoda zapłodnienia poza organizmem kobiety, w warunkach laboratoryjnych, gdzie komórka jajowa łączy się z plemnikiem i taka to zygota (zapłodniona komórka) wprowadzana jest do ciała kobiety gdzie się rozwija jak normalna ciąża. Najczęstsze aspekty przeciwko tej formie to fakt o nienaturalnym zapłodnieniu, niezgodnym z naturą, oraz o niszczeniu wielu zapłodnionych już komórek, które są nowym życiem. Osobiście nie przemawia do mnie argument o niezgodności z naturą, ale zgadzam się z tym o niszczeniu nowych istnień. Jednak kiedy dla pary okazuje się, że jedynym sposobem na posiadanie własnego dziecka jest forma in vitro, to czy nie jest to dla nich wartość nadrzędna? Jedyne co mogę w tej sytuacji powiedzieć, to że jestem za użyciem tej metody, bo w przypadku mi bliskim okazała się jedynym sposobem na szczęśliwą rodzinę i może dlatego popieram ten typ działania będąc świadomym znaczących jego wad.


Kończąc chciałbym zaznaczyć, że to jest moje osobiste podejście do tych spraw, są to moje osobiste rozważania i poglądy. Oczywiste jest, że dopuszczam do swojej głowy fakt, ze ktoś posiada zupełnie inne zdanie na ten temat i ja to szanuję, ale też oczekuję uszanowania moich postaw ;) Nie chciałbym też, żeby ktoś zarzucił mi hipokryzję, bo eutanazję aprobuję, aborcji nie, a jedno i drugie jest zabójstwem. Wydaje mi się, że postawiłem już znaczący argument o eutanazji jako uldze i pomocy przy cierpieniu, które i tak kończy się śmiercią, oraz o aborcji jako o celowym uśmierceniu bez podstaw, które nie niesie nic pożytecznego ani kojącego.
Uff, to tyle ludziki, rozpisałem się porządnie, ale mam nadzieję, że będzie to miało chociaż malutki wpływ na wasze spojrzenie na te sprawy! ;)

czwartek, 6 marca 2014

Postęp i nowoczesne problemy, czyli to, co nas otacza na co dzień.


Żyjemy w czasach nowoczesności i luksusu, którego oczywiście nie dostrzegany, bo w życiu nie mieliśmy okazji doświadczyć na własnej skórze tego, czemu inni stawiali kiedyś czoła każdego dnia. Pomimo wszelkich trudności ludzie potrafili cieszyć się życiem i nie zamartwiać na zapas.
To, co dzisiaj spotyka młodych ludzi jest w pewnym sensie niepokojące, a wręcz przerażające. Powiem szczerze, nie mam pojęcia jak, ani skąd wzięły się usterki (bo tak pozwolę sobie to nazwać) nowego pokolenia i jestem pewny, że nikt nie zna odpowiedzi na to pytanie, a już powszechne obwinianie technologii o powodowanie problemów współczesnej młodzieży jest jakimś absurdem.
Jesteśmy wolnymi ludźmi ograniczanymi przez nasze słabości.
Straciliśmy zapał do spełniania marzeń, ale mamy do tego powody. Otacza nas jeden, wielki materializm tego świata. Szukając swojej drogi w życiu zazwyczaj przyjdzie moment rezygnacji, gdy okaże się, że rzeczywistość wymaga od nas porzucenia swoich marzeń na rzecz dogodnej wypłaty. Czyż nie jest to bolesne rezygnować z rzeczy w naszych oczach wprost wielkich? Mamy siłę, ogromną siłę do działania, ale okazuje się ona bezużyteczna, kiedy mamy wybrać pomiędzy poświęceniem się marzeniom, a stabilnym finansowo życiem. Okazuje się nagle, że chcąc robić w życiu to, co sprawia nam przyjemność, skazujemy się na zgubę, bo nie przyniesie  to niezbędnych do przetrwania pieniędzy. Oczywiście nie mówię, że tak jest zawsze, jednak charakteryzujemy się co raz bardziej wygórowanymi celami, które dzięki technice i własnej ambicji jesteśmy w stanie osiągnąć, aczkolwiek cele te nie są opłacalne w otaczającym nas świecie. Do tego dochodzą ludzie wplątani w wyścig szczurów, gdzie wyznaje się zasadę 'po trupach do celu'. Co cechuje takich ludzi? Nowoczesne zjawisko, nowoczesnego świata, czyli tzw. hejtowanie. Tłumacząc po mojemu, jest to próba psychicznego zniszczenia innego człowieka, który zazwyczaj wystaje ponad przeciętność - wychodzi poza utarte w społeczeństwie schematy. Więc kiedy zaryzykujemy i podejmiemy stanowcze i odważne kroki do spełniania marzeń, przychodzi nam uporać się z zazdrością i bezpodstawną krytyką innych. Tego już wielu z nas nie potrafi znieść, bo akceptacja środowiska ma ogromne znaczenie dla młodego człowieka. Ból fizyczny w zupełności nie może równać się z cierpieniem psychicznym. Tu dochodzimy do kluczowej sprawy - największy trud dla młodego człowieka to po prostu bycie sobą.



Zastanówmy się, czy faktycznie powiedzenie, że pieniądze szczęścia nie dają jest prawdziwe. Zazwyczaj odpowiemy sobie 'to zależy'. Owszem, zależy od jednego podstawowego czynnika, a mianowicie co rozumiemy poprzez to pojęcie. Moim zdaniem pieniądze dają szczęście w każdej postaci. Jak? To proste. Dla tych, którzy uparcie twierdzą, że rzeczy materialne nigdy nie dadzą nam w życiu prawdziwej radości, mam idealny argument. Moi drodzy! Żyjemy w tak fatalnym wieku, że zdrowie niestety trzeba sobie kupić. A to zdrowie jest niepodważalnym szczęściem naszego życia i bez niego, sens naszego istnienia przestaje być zauważalny. Sens jak sens, bez zdrowia to my sami przestaniemy być zauważalni, przez co rozumiem odejście z tego świata i zupełny wtedy już brak okazji na poznanie prawdziwego szczęścia. Rzeczy materialne takie jak sprzęt medyczny, czy leki mogą nas od tego uchronić. Nie wspomnę o łapówkach dla lekarzy, bo z doświadczenia wiem, że materializm tego zawodu jest wielki i bez dodatkowych, kopertowych opłat ciężko znaleźć wybitnie dobrą opiekę medyczną. 
Z drugiej strony, czy zakup wymarzonego auta, telefonu, dla niektórych nawet jedzenia nie poprawia nam humoru? Mi osobiście pojawia się zawsze uśmiech na twarzy i smutki nagle stają się łagodniejsze, kiedy nabędę coś, co mi się bardzo podoba lub coś, co sobie wymarzyłem. Przyznaję się bez bicia, też sam to zauważyłem i nie boję się o tym mówić. Zakupy są takim lekiem na całe zło. Kiedy przychodzi w moim życiu okres, gdy jest mi ciężko, bo nic się nie układa (eh, brzmi to fatalnie, ale po to jest ten blog, żeby pokazać siebie i udowodnić ludziom, że każdy ma słabości i warto się do nich przyznać, żeby inni mogli z tego wyciągnąć wnioski.), to na duchu podbudowuje mnie jakaś nowoczesna bluza, fajne gatki, czy głupie słodycze, czasem może wyjście na piwo ze znajomymi. Takie chwilowe przyjemności sprawiają, że całe zło schodzi na dalszy plan i na szczęście zostaje tam na długo. Brzmi to źle i nie jest to najlepsze rozwiązanie problemów, ale człowiek uczy się na błędach i szuka drogi odpowiedniej dla samego siebie, nikt przecież nie jest idealny. 

Postępujcie według tego co piszę, a nie tego co sam robię. 
 Zasada ta jest bardzo prawdziwa, a jednocześnie niezrozumiała ;)
 
W naszym świecie ta pozorna idealność jest dyktowana warunkami przeciętności, która nie daje ludziom szczęścia. A my właśnie tego chcemy - chcemy szczęścia! Wiele osób młodego pokolenia byłoby w stanie odrzucić bogactwo na rzecz spełnienia. Jednak boimy się tego, bo żyjemy w czasach gdzie to właśnie pieniądze stały się wyznacznikiem wartości człowieka. Paradoksem jest jednak, że kiedy posiadamy już sporą kwotę na koncie pojawia się ta wszechobecna na tym świecie zazdrość i znów musimy bronić się przed bezpodstawnymi atakami słownymi i nienawiścią ze strony pewnej części społeczeństwa. Kiedy jednak brak nam pieniędzy, osiąganie celów i spełnianie się w życiu staje się barierą niemal nie do przejścia.
Na szczęście istnieją jeszcze młodzi ludzie, którzy wykształcili w sobie ogromną siłę psychiczną i zdecydowani iść naprzód, stawiają czoła falom bezpodstawnej i wymuszonej krytyki zwanej współcześnie hejtem. Powinniśmy brać z nich przykład, jeżeli celem naszego życia jest spełnianie się. 

Jedyne pytania jakie nasuwają się na myśl to ile czasu zajmie społeczeństwu zmiana tego 'wąskiego' spojrzenia na otaczający ich świat i kiedy ludzie zrozumieją w końcu, że doceniając pracę innych, sami zostaną docenieni?
W końcu to jest to, czego najbardziej młodym potrzeba - zostać docenionym w oczach innych.

 ________________________________________________________________________________________________________________
Większość tekstu pochodzi z mojej pracy pisanej na polski. W zasadzie to chyba pierwsza praca, w której mogłem się spełnić, bo pisałem to, co kocham pisać. Czasem wydaje mi się, że za dużo rozmyślam na tak młodego i zarazem pozytywnie walniętego człowieka. Ale to też sugeruje, że nie warto oceniać po pozorach.Wplotłem wam tu parę pioseneczek, które ostatnio bardzo chodzą mi po głowie, tutaj też wrzucam parę fotek z najbliższej przeszłości, bo w zasadzie za dużo myślę, żeby pisać o mniej znaczących sprawach mojej codzienności.Większość mojego życia zajmuje szkoła, więc nie da się ukryć, że specjalnych szaleństw nie ma. Tak czy owak, jeszcze zdążę Was zarzucić masą faktów mojej codzienności, spokojnie! ;)